Przybycie
pierwszych ludzi jest cały czas pod znakiem zapytania, bo trzy teorie jakie
przedstawili naukowcy są następujące:
1.
pierwsza
teoria głosi, że ludzie przybyli 12 tys. lat p.n.e. Teoria ta zwana jest
koncepcją późnego przybycia;
2.
druga
teoria stwierdza, że ludzie przybyli w okresie 27 – 25 tys. lat p.n.e. lub 40 –
35 tys. lat p.n.e.;
3.
trzecia
i ostatnia teoria głosi, że ludzie przybyli ponad 50 tys. lat temu. Dowodem na
to są wykopane narzędzia datowane na ten czas.
Przybycie
ludzi spowodowane było tym, że podążali za zwierzyną, która zaprowadziła
ich za Cieśninę Beringa w okresie wielkiego zlodowacenia. Ludzie przeszli do
Ameryki po dnie Cieśniny Beringa, gdyż z powodu lodowca Wisconsin poziom wody
obniżył się o około 100 m. Przesmyk był szerokości nawet 1000 km, który nazywa się
Berngida.
Do tej
wędrówki byli zmuszeni ludzie z niskiego szczebla o słabym rozwoju, którzy
polegali na zwierzętach. Zajęło to kilka pokoleń zanim zasiedlono cały
kontynent amerykański. W tamtych czasach ludzie nie byli świadomi tego, że
wchodzili na inny kontynent. W momencie wejścia wszyscy ludzie stali się
Amerykanami.
Potomkowie
pierwszych Amerykanów zetknęli się tutaj ze światem zwierzęcym, którego
wcześniej nie znali. Dziś należy już do przeszłości, ale po stepach uganiały się
stada koni, amerykańskich wielbłądów bezgarbnych i bizonów szerokorogich.
Spotykali także mamuty kolumbijskie i pokrewne im mastodonty, olbrzymie leniwce
wielkości słonia i czterorogie antylopy, a także koty szablozębne, przewyższające
wielkością największe tygrysy. Mimo prymitywnej broni pierwotni łowcy polowali
na grube zwierzęta, zaganiając je w przepaść i bagna lub chwytając je w
pułapki.
Wiele szlaków, którymi pierwsi
Amerykanie przemierzali w głąb kontynentu, brało początek w północno-zachodnim
krańcu lądu. Bardzo powoli, w ciągu tysięcy lat, nowi mieszkańcy Alaski
schodzili na południe różnymi dogodnymi traktami, aż w końcu docierali na
Płaskowyż Meksykański. Jeden z wielu traktów migracyjnych biegł wzdłuż wybrzeży
Oceanu Spokojnego, aż do Ameryki Środkowej, a od Przesmyku Panamskiego
rozgałęział się na wielkie szlaki Ameryki Południowej. Świadczą o tym
badania liczących 10 500 lat kości człowieka znalezionych w pobliżu
narzędzi w jaskini na Alasce, które wykazały, że żywił się on darami morza,
a więc ludzie żyli wtedy wzdłuż wybrzeża.
Drugi szlak biegł
prawdopodobnie wybrzeżem Morza Arktycznego, dolinami: Rzeki Mackenzie,
Wielkiego Jeziora Niewolniczego, Rzeki Niewolniczej i Athabaska. Ten ostatni
wprowadza już szlak w głąb krajobrazu stepowego, czyli w obszar prerii
amerykańskich, ciągnących się, aż do doliny rzeki Rio Grande del Norte. Inne z
możliwych dróg wędrówek azjatyckich koczowników mogła biec pacyficznym
wybrzeżem na południe, by następnie wzdłuż gór przejść w dolinę rzek Missisipi
- Missouri.
Ruch ludności na południe
Ameryki Północnej pozostawał uzależniony od wielkości połaci zlodowaceń oraz od
nasilenia migracji z Azji. W okresach sprzyjających przechodzeniu człowieka
z jednego kontynentu na drugi, zapewne następowało przyspieszenie
zasiedlenia nowych obszarów. Grupy łowieckie przemieszczające się połączeniem
lądowym posiadały bardzo luźny kontakt ze sobą. Jedna horda łowiecka naciskana
przez kolejną, podążająca tym samym szlakiem, nigdy nie łączyła się w większe
grupy, choć zdarzały się zapewne kontakty pomiędzy przedstawicielami
różnych wspólnot. Teoretycznie można przyjąć, że lud zasiedlający dany obszar
rzadko ulegał wyparciu przez inny, stojący na niższym poziomie rozwoju
gospodarczo-kulturowego, a zjawisko to słabło z biegiem dziejów.
Wyspy Ameryki Środkowej
pozostawały bezludne tak długo, jak długo rozwój umiejętności żeglarskich nie
umożliwił plemionom podejmowania przeprawy przez morze. Około 2 tys. lat
p.n.e. Karaibowie dotarli na wyspy Cubagua i Trynidad, położone najbliżej
wybrzeży.
Zajęcie wysp Haiti
i Puerto Rico nastąpiło nieco później, ale jeszcze w drugim
tysiącleciu p.n.e. Natomiast zasiedlenie Małych Antyli było dziełem młodszej,
arawackiej fali osadniczej, która przybyła tutaj dopiero około 900–300 lat
p.n.e. Plemiona grupy arawackiej przeprawiły się także na półwysep Florydy.
Na zaludnienie rozległych
obszarów Ameryki Północnej złożyły się elementy starszych i nowszych
warstw imigracyjnych. Tereny polodowcowe dorzecza górnej Missouri, w regionie
Wielkich Jezior i na wybrzeżach stanów atlantyckich, zajęte zostały
przypuszczalnie około 10–8 tys. lat p.n.e. przez grupy myśliwskie,
przybywające z wcześniej zamieszkanych regionów południowego wschodu
i zachodu, wywodzące się może od przedstawicieli kultury folsomskiej.
W czasach historycznych obszary te zajmowały różne grupy językowe:
Siuksowie, Kri, Irokezi, Kaddowie, Muskogiowie i inne, podczas gdy
przedstawiciele grupy Juto-Szoszonów, osiadłej wokół Gór Skalistych, przeniknęli
częściowo jako ostatnia fala napływowa do Meksyku (Toltekowie, Aztekowie).
Większość indiańskich zespołów
językowych Ameryki Północnej, jak na przykład: algonkińska i atabaskańska
w centrum oraz tlingit i wakasz na wybrzeżach Oceanu Spokojnego,
stanowili potomkowie późnej fali ludnościowej, o znacznej domieszce
elementów mongolskich. Przybyła ona zapewne dopiero po zakończeniu ostatniego
zlodowacenia i z tego względu nie zdołała już przeniknąć na dawniej
zasiedlone tereny Ameryki Środkowej, lecz rozprzestrzeniła się na obszarach
opuszczonych przez lodowce. Ta fala migracyjna bezpośrednio poprzedzała
przybycie przodków Eskimosów na kontynent amerykański.
Przestrzenie położone
w kręgu koła podbiegunowego są jeszcze niedostatecznie zbadane. Wszystkie
znalezione dotąd zabytki odnoszą się już do ostatnich przesunięć ludnościowych
po ustąpieniu lodowców. Najstarsze dokładniej datowane narzędzia kamienne,
znalezione na wybrzeżach zatoki Kotzebue w zachodniej Alasce, pochodzą
z okresu 3–2 tys. lat p.n.e. i reprezentują już nieco późniejszy
etap rozwoju. Owa najdawniejsza, nieznana nam bliżej ludność okolic podbiegunowych
ustąpiła miejsca dzisiejszym mieszkańcom tych krain – Eskimosom.
Przybysze z Azji
rozpraszając się po olbrzymim kontynencie Ameryki rozpadali się na kilka grup
antropologicznych, ale różnice między nimi są tak niewielkie, że ich
przynależność do jednego pnia nie ulega wątpliwości. Do rasy mongoloidalnej
zbliża ich żółtawo-brązowa barwa skóry, sztywne, ciemne, proste, okrągłe
w przekroju włosy na głowie, skąpe pozostałe uwłosienie ciała
i szeroka twarz z wystającymi kośćmi policzkowymi. Jeszcze dziś wielu
Indian przychodzi na świat z tak zwaną plamą mongolską – ciemnym
znamieniem na dolnej części pleców, spowodowanym nagromadzeniem pigmentu, które
przeważnie zanika przed dziesiątym rokiem życia. Natomiast różni Indian od
mongoloidów i stwarza podstawę do wydzielenia ich w odrębną grupę
antropologiczną silnie zarysowany nos, niekiedy orli o wysokiej nasadzie
oraz rzadko spotykana tzw. indiańska fałda powieki oka. Fałda indiańska, którą
tworzy brzeg samej powieki różni się od fałdy mongolskiej, wychodzącej znad
fałdy górnej powieki. Zarówno fałda mongolska, jak i indiańska powoduje skośność
oczu. Obie ukształtowały się jako formy odrębne w Starym i Nowym Świecie,
wywodząc się zapewne z jednej wspólnej predyspozycji.
Antropologicznie Ameryka
przedkolumbijska wykazuje mozaikę nawarstwienia czterech elementów:
paleoamerykańskiego, arktycznego, pacyficznego i krótkogłowych składników
azjatyckich. Południową Alaskę i północno-wschodnią Kanadę cechuje nasilenie
typów arktycznego i pacyficznego oraz krótkogłowych składników
azjatyckich, wschodnią Kanadę – typu arktycznego i pacyficznego, Nową
Anglię – paleoamerykańskiego, arktycznego i pacyficznego, zachodnie stany
USA, Amerykę Środkową bez południowych wybrzeży Zatoki Meksykańskiej – typ
pacyficzny i krótkogłowe składniki azjatyckie, środkowo-wschodnie stany
USA – typ paleoamerykański, pacyficzny i krótkogłowe składniki azjatyckie,
południowe wybrzeże Zatoki Meksykańskiej – krótkogłowe składniki azjatyckie.
Jeśli jednak uwzględni się przypuszczalną gęstość zaludnienia – w dużym
stopniu odpowiadającą współczesnemu nasileniu zasiedlenia Indian amerykańskich
i Metysów – to okaże się, że największe znaczenie mają tu krótkogłowe
składniki azjatyckie oraz typ pacyficzny.
W 1996 r.
w Stanach Zjednoczonych w stanie Waszyngton odkryto liczący 9500 lat
szkielet znany jako Człowiek z Kennewick. Doug Owsley i Richard
Jantz, antropolodzy fizyczni, podjęli się statystycznej analizy tysięcy
pomiarów szkieletów. Porównania czaszek mogą świadczyć o bliższych
powiązaniach Człowieka z Kennewick z ludem Ajnu niż z Mongołami,
Indianami lub Europejczykami. Ajnu przemierzali niegdyś wybrzeża Azji, dziś
żyją tylko w północnej Japonii. W biodrze Człowieka z Kennewick
utkwił kamienny grot włóczni.
Niektórzy badacze dowodzą, że
w żyłach Indian płynie również krew polinezyjska. Skrzyżowanie to miało
nastąpić wszakże dopiero około roku 1000 naszej ery i później, gdy
w okresie wielkich wędrówek morskich Polinezyjczyków na kontynencie
amerykańskim wylądowały grupy przybyszów z mórz południowych. Przynieśli
oni na ląd amerykański zdobycze kultury, które do owego czasu przejęli lub sami
rozwinęli, jak na przykład w dziedzinie uprawy roślin – banany
i palmy kokosowe, biorąc w zamian bataty i ziemniaki.
Mniej więcej w tym samym
okresie z ludnością mongoloidalną Ameryki zmieszała się prawdopodobnie
mała grupa ludzi rasy białej Wikingów, przybyłych na Grenlandię i skrawki
Północno-Zachodniego Wybrzeża Ameryki Północnej. Tajemnicę natomiast ciągle
stanowią negroidalne kształty głów posągów olmeckich. W najstarszych
grobach olmeckich, odkrytych w drugiej połowie XX wieku, natrafiono
na czaszki, mające wyraźne cechy negroidalne. Nie były to jednak czyste typy
antropologiczne. Olmekowie byli raczej mieszańcami ras żółtej, białej
i czarnej, przy czym udział cech negroidalnych, wynoszący początkowo
kilkanaście procent zmniejszał się z upływem czasu. Podobnie, choć
w nieco późniejszym czasie, wyparte zostały z olmeckiego typu
antropologicznego cechy rasy białej. Negroidalne cechy antropologiczne mogą
świadczyć o nie znanej nam bliżej migracji przybyszów z kontynentu
afrykańskiego. Główny jednak trzon ludnościowy ma bezsprzecznie pochodzenie
azjatyckie.
Źródło: Wigwam, Grafika Google
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz